Każde państwo ma swoje tradycje jeśli chodzi o przywitania, ale właśnie całowanie się należy do tych najbardziej popularnych. Cały świat podchodzi do tego tematu trochę na swój sposób – wiadomo, co kraj, to obyczaj. Jak wiemy, Eskomosi „całują się”, pocierając się nosami. Inaczej sprawa ma się chociażby w Tajlandii, gdzie otwarty pocałunek w miejscu publicznym może okazać się dla kogoś gorszący: Tajowie, by uniknąć potępienia ze strony przechodniów, zbliżają do siebie twarze i delikatnie wdychają powietrze ze swoich ust, okazując w ten sposób pożądanie i pasję. Także i w Europie za dawnych czasów Paniom całowało się dłoń, a nie policzek, gdyż według „starych zasad” byłoby to niekulturalne i obsceniczne.

Jednakże w tych czasach publiczny całus na przywitanie jest na porządku dziennym; liczba i sposób dawania sobie buziaków może się jednak bardzo różnić w zależności od kraju i od osoby, z którą chcemy się przywitać. Pod tym względem Polska wypada podobnie jak Belgia, Holandia, Ukraina czy Serbia: ze znajomymi całujemy się raz, a z krewnymi – zwłaszcza na zlotach rodzinnych – aż trzy razy. Liczba ta może się zmienić w zależności od wylewności ciotki czy wuja. W Belgii pocałunki są higieniczne, gdyż ludzie okazują sobie serdeczność „wysyłając” buziaki w powietrze. Duńczycy za to nie należą do wylewnych narodów – zamiast buziaka, wolą się na chwilę przytulić na powitanie. Jak natomiast ma się ta sprawa we Włoszech?

Jak w większości państw Europy południowej (Hiszpania, Francja), standardowa liczba całusów na przywitanie we Włoszech to dwa. Oczywiście, między kobietą i mężczyzną, lub między dwoma kobietami. Czy to z dziadkiem, czy z przyjaciółką, czy z nowo poznanym kolegą w pracy – daje się dwa delikatne buziaki, zaczynając od prawej strony. Kierunek całowania wydawałoby się rzeczą nieistotną, gdyby nie fakt, że chociażby w niedalekiej Francji „podwójny buziak” zaczyna się dawać od lewej. Żeby więc nie stłuc się głowami na przywitanie, warto o tym pamiętać.

Jednak w zależności od  regionu i miasta we Włoszech, sprawa z całusami może się mieć trochę inaczej. Zacznijmy więc od podziału na północ (bardziej „europejska” i „cywilizowana” część Italii) i południe (zdecydowanie dziksze i, zdaniem niektórych, „prawdziwsze” Włochy). Na północy buziaki daje się przelotnie: raczej muskamy kogoś ustami, niż całujemy, lub wręcz dajemy buziaka w powietrze. Z osobami, które poznajemy pierwszy raz, witamy się prędzej poprzez podanie ręki, a przy ewentualnym drugim spotkaniu można się już witać całusami. Na południu, jak można się było spodziewać, Włosi są trochę bardziej wylewni.  Jeśli poda się komuś rękę, najprawdopodobniej druga osoba złapie nas za dłoń i przyciągnie do siebie, żeby jednak dopełnić rytuału dawania całusa. Całusom towarzyszą objęcia, i przy przywitaniu nie można nikogo pominąć – ktoś przecież mógłby się trochę obrazić i uznać nasze zachowanie za „zimne”. Zwłaszcza, jeśli tyczy się to trzydziestoosobowej rodziny narzeczonego Włocha, która zbiera się w całej sile na nawet najbardziej błahe spotkanie rodzinne.

Oprócz ogólnych zasad „północ-południe”, są też specyficzne miejsca, rządzące się swoimi prawami. Pierwszym z nich jest Neapol, miasto leżące w południowej części słynnego buta, znane z pizzy i pobliskiego wulkanu Wezuwiusza. Podstawową różnicą między Neapolem (i kilkoma obszarami na południu) a resztą Włoch jest fakt, że tam na przywitanie całują się również mężczyźni. Tak, w Polsce na „imieniach wujka” mężyźni również się ucałują – jest to już jednak u nas stary zwyczaj, tradycja ciągnięta raczej przez naszych ojców i dziadków, niż młodych. W Polsce dwóch nastolatków przywita się poprzez podanie ręki. W Neapolu za to dadzą sobie dwa całusy. I nie ma w tym żadnego wstydu, wręcz przeciwnie – jeśli jakiś nowy chłopak w towarzystwie wzbroniłby się przed całusem na przywitanie od kolegi, w Neapolu zapewne zostałby uznany za „maminsynka” i „czyścioszka”.

Kolejnym charakterystycznym miastem na tle reszty Włoch jest Palermo, stolica słonecznej i pełnej pomarańczy Sycylii. Jest to jedyne miasto, gdzie oficjalnie daje się tylko jednego buziaka. Niby uproszczenie, ale jak na prawdziwie południowe miasto przystało, „tylko” jednego buziaka dajemy naprawdę wszystkim: cioci, która wpadła na chwilę oddać mikser, sklepikarzowi z dołu, dziewczynie kolegi, która pracuje na targu, i jej koleżance też, bo przecież to koleżanka, no i nie można zapomnieć pójść przywitać się z mamą koleżanki, bo głupio by wyszło, jakby się ludzie dowiedzieli, że byliśmy na targu, a pani Rossi to nie daliśmy buziaka…

 

 

 

Julia Dubińska

Komentarze Facebook

Strona korzysta z plików Cookies w celu realizacji usług, zgodnie z Polityką Prywatności.