Na obóz szkoleniowy zaproszeni są uczestnicy castingu, którzy najlepiej sobie na nim poradzili.
Uczestnicy obozów wspominają swój wiele lat po tym, kiedy go ukończyli. Przypominają sobie ogromne zmęczenie – wiele godzin zajęć codziennie, niewiele godzin snu – ogromną energię, jaką czuli w czasie każdej animacji i fantastyczne przyjaźnie, jakie się nawiązały.
No to jak to było?
Pierwszy obóz szkoleniowy odbywał się na Rodos. Był to pierwszy rok rozbudowanych animacji w Rainbow, początek Figloklubów, rodziła się koncepcja pracy Animatorów. Zabraliśmy 31 osób, które przeszły rekrutację, aby dalej je szkolić.
Co uczestnicy najbardziej wspominają? Poranne joggingi – wtedy jeszcze mieliśmy pomysł, aby Animatorzy poranki zaczynali od truchcików 🙂 Jesteśmy przekonani, że mocno nas nienawidzili za to! W tym roku obowiązywały specyficzne kolory koszulek Animatorów, zdjęcie grupowe często opisujemy „zlotem pielęgniarek” 😀
Rodos to też sprawdzian naszego pomysłu na szkolenie Animatorów – koncepcja podziału na grupy, wykonywania zadań samodzielnie, wielu godzin codziennej aktywności fizycznej – sprawdziła się! Efekt, jaki uzyskaliśmy, fantastyczny przyrost wiedzy i umiejętnosci uczestników oraz maksymalne wykorzystanie ich potencjału przkonały nas, że warto iść w tym kierunku. Na Rodos poznaliśmy też Figlo – naszą maskotkę 🙂
W kolejnym roku obóz szkoleniowy, a właściwie obozy szkoleniowe, odbywały się na Zakynthos. Liczba mnoga, bo szkoliliśmy dwie grupy, liczba klubów animacyjnych rosła, potrzebowliśmy więc przeszkolić większą liczbę animatorów. Laganas, w którym rezydowaliśmy, wspominamy jako miejsce – widmo. Kiedy przyjechaliśmy do niego na początku maja, wszystkie knajpy były jeszcze zamknięte, ulicami toczyły się puste pudełka, rano, kiedy truchtaliśmy na plażę (tak, nadal poranne joggingi:)), nie spotykaliśmy nikogo. Codziennie jednak coś sie zmieniało. Przez noc otwierała się kolejna dyskoteka, nowy bar – wygląd głównej ulicy zmieniał się prawie co godzinę! Kiedy wyjeżdżaliśmy, było to miasto tętniące życiem.
Hotel figloklubowy, w którym animowaliśmy, znajdował się na samej plaży. Fanstastyczne na tym obozie było to, jak szybko animatorzy nauczyli się wykorzystywać piasek, leżaki, nawet drewno wyrzucone z wody jako materiały do animacji. Okazało się, że nawet na płaskiej, wydawałoby się nudnej plaży, można urządzać niesamowite przygody.
Kolejny rok to znowu Grecja, tym razem Kreta. Zabraliśmy sporą grupę przyszłych Animatorów do miejsca, w którym panowała cisza i spokój, tak dla odmiany. Mieliśmy do dyspozycji cały hotel, scenę i plażę prawie tylko dla siebie. To bardzo wymagające warunki, którym uczestnicy obozu świetnie sprostali.
Na Krecie dopilnowaliśmy też zrobienia pięknego zdjęcia zbiorowego. Błękit koszulek rozjaśnionych słońcem, a w tle piękny kolor wody i ciut mniej piękny nieba (zdarzały nam się burze:)) – jak kadr z filmu przygodowego.
Po Krecie był Egipt. Baliśmy się trochę tego wyjazdu i klątwy faraona. Gdyby ktoś się gorzej poczuł, traci zajęcia, co może być powodem nieotrzymania propozycji pracy po szkoleniu. Nic takiego oczywiście się nie stało – mieszkaliśmy w świetnym hotelu, Animatorzy o siebie dbali, a my mogliśmy bez przeszkód męczyć ich codziennymi zajęciami 🙂
Zajęcia na wyjeździe szkoleniowym to całkiem skomplikowana sprawa – uczesnicy losowo podzieleni są na kilka grup, w których realizują zadania, o określonej godzinie odbywa się kilka różnych „aktywności” – tylko dobre czytanie programu pozwala trafić na te, na których powinno się być.
Po Egipcie była Turcja – fantastyczne miejsce do realizowania szkolenia! Byliśmy tam znowu przez dwa tygodnie z dwiema grupami ponad trzydziestoosobowymi. Liczba Figloklubów rośnie z roku na rok, nasze zapotrzebownie na animatorów – także.
Do naszej dyspozycji była sala konferencyjna, której okna wychodziły na chodnik i ulicę. Zaglądali do nas więc wszyscy – nasi turyści, obsługa hotelu i rezydenci; dopingowali mocno, kiedy widzieli spoconych, zmęczonych i opadających na siłach uczestników. Oczywiście każdy wyjazd to coś, co zapamiętamy na zawsze – w Turcji jest to odklejająca się listwa przypodłogowa, którą przez dwa tygodnie próbowano naprawić. Bezskutecznie. Ot taka ciekawostka 🙂
W kolejnym roku po raz drugi byliśmy w Turcji, spodobał nam się bardzo hotel, jego położenie, niesamowicie pomocna obsługa, wyrozumiali pracownicy recepcji, pyszne jedzenie i świetne warunki do prowadzenia szkolenia. Ten rok był też rekordowym, jeśli chodzi o liczbę przeszkolonych animatorów. Lista przypodłogowa wciąż nie była naprawiona.
Nie rezygnujemy ze zdjęć grupowych – uwielbiamy na nie patrzeć po latach, przypominać sobie wszystkie świetne animacje prowadzone kolejno przez każdego uczestnika.
No czyż nie są piękni? 🙂
Obecnie pracujemy już nad kolejnym wyjazdem szkoleniowym, za równe trzy miesiące pewnie będziemy w jego połowie. Znamy też już jego miejsce, ale na razie Wam nie zdradzimy. Możemy tylko napisać, że tam nas jeszcze nie było!
Jaki będzie dziesiąty, jedenasty i…. (prawdopodobnie) dwunasty obóz szkoleniowy? 🙂 (tak, tak – w tym roku przeszkolimy jeszcze większą liczbę Animatorów!) Na pewno będą niesamowite, niepowtarzalne wyjątkowe, dokładnie tak, jak ich uczestnicy
Komentarze Facebook